Dobrze, że trafiło na nas

Rodzicielstwo jest „reklamowane” jako coś super, najwspanialsza rzecz na świecie. Roześmiane maluchy i ich mamy w świetnej atmosferze zmieniają suchą pieluchę na jeszcze bardziej suchą, a kupa nie istnieje. Ogólnie sielanka. Może to i dobrze, nie ma co ludzi zniechęcać. Swoją drogą gdzie w tych reklamach są ojcowie? Strasznie marginalizują rolę ojców.

Nie znam statystyk (klasyczne nie wiem, ale się wypowiem), ale mam wrażenie, że większość rodziców nie jest przygotowana na pierwsze dziecko niezależnie od wieku, wykształcenia, poziomu wrażliwości, etc. Natura postanowiła sobie z nas zakpić i jako raczkujący rodzice w pakiecie startowym dostajesz nieprzespane noce, pieluchy (nie wyobrażam sobie ery przedpampersowej, prania i gotowania tego wszystkiego), kolki, gorączki i pozostałe plagi egipskie. Na pierwszy uśmiech dziecka musisz sobie solidnie zapracować.

Czytaj dalej Dobrze, że trafiło na nas

Rozszerzanie diety

Po takim odzewie i takich komentarzach na temat ostatniego wpisu poczułam się cudownie. Bardzo dziękuję i tylko się zmotywowałam, żeby pokazać więcej z naszego świata. Bardzo się cieszę, że zaczęło się dziać to, co było było naszym głównym celem: kilka osób dopiero się dowiedziało o chorobie Stasia, a kolejne osoby, które znały nas i nasz problem, niezależnie od siebie stwierdziło: „Dopiero teraz zrozumiałam/łem jak to wygląda, o co tu chodzi i z czym mierzycie się każdego dnia.” Czytaj dalej Rozszerzanie diety

Pani dziecko jest chore

Staś urodził się za późno żeby nazwać go wcześniakiem, ale zdecydowanie za wcześnie żeby nazwać go donoszonym dzieckiem.  37 tydzień ciąży się zaczął, a ja poczułam, że coś jest nie tak. Było to dzień po moim Baby shower, super impreza, dalej ją wspaniale wspominam i dziękuję za prezenty, które już dawno zostały zużyte.  Na pewno emocje, przygotowania, odwiedziny dawno niewidzianych przyjaciółek przyczyniły się do porodu, ale już wcześniej zaczęło się źle dziać – o tym miałam dowiedzieć się dwa dni po Baby shower.

Czytaj dalej Pani dziecko jest chore

#ShowYourRareShowYouCare

To chyba taka pierwsza akcja w mediach społecznościowych, gdzie jesteśmy w samym jej środku, a jednocześnie osoby z najbliższego otoczenia nie mają pojęcia o co w tym chodzi. Dziś Światowy Dzień Chorób Rzadkich proszę Państwa, a nasz synek choruje na jedną z nich, na Deficyt LCHAD.

LCHADD

To podstępna bestia, która w krótką chwilę potrafi zmienić pełne wigoru i radości dziecko w powłóczące nogami zombie. Odpowiedzialnym winonowajcą dehydrogenaza 3-hydroksyacylo-CoA długołańcuchowych kwasów tłuszczowych (z ang. long chain 3-hydroxyacyl-CoA dehydrogenase, w skrócie LCHAD). Enzym, którego niedobór aktywności prowadzi zablokowania reakcji biochemicznych w procesie spalania tłuszczów. Tłumacząc z polskiego na nasze – chory musi całe życie przestrzegać ścisłej, niskotłuszczowej diety, a także unikać długich okresów głodzenia gdyż organizm nie jest w stanie wykorzystać energii pochodzącej z długołańcuchowych kwasów tłuszczowych . Nieprzestrzeganie diety może być brzemienne w skutki, ale po szczegóły odsyłamy do zakładki o chorobie, którą będziemy sukcesywnie uzupełniać.

Gdy ktoś pierwszy raz słyszy od nas o tej chorobie patrzy na nas trochę jak na wariatów. Ta, pewnie kolejni nowocześni, przewrażliwieni rodzice którzy się czegoś naczytali. Mamy świadomość, że jeszcze nie raz i nie dwa spotkamy się z brakiem zrozumienia, bagatelizowaniem problemu, wykluczeniem.

Ale jak to?

Często słyszymy pytanie czy to alergia.
Nie, to nie jest alergia.
Zdarzają się głosy: ale kiedyś mu przejdzie, wyrośnie z tego, prawda?
Nie, nie wyrośnie z tego.
Dziś Tłusty Czwartek, jednego pączka chyba zje?
Nie, nie zje dzisiaj pączka.

To bardzo irytuje, ale z drugiej strony absolutnie się temu nie dziwimy. Każdy patrzy przez pryzmat własnych doświadczeń i doświadczeń osób im bliskich i gdy słyszy, że niezjedzenie kolacji, czy zbyt długie jeżdżenie na hulajnodze może skończyć wielodniowym pobytem w szpitalu coś mu się nie zgadza. Co więcej, do pewnego momentu mimo postawionej diagnozy sami byliśmy nieco sceptyczni, więc trudno oczekiwać od kogoś aby w pełni zrozumiał naszą sytuację.

Po co to wszystko?

Tym blogiem chcemy pomóc sobie, wspominając te liczne cięższe chwile i to jak wychodziliśmy z nich obronną ręką. Chcemy również pomóc szerzyć świadomość na temat chorób rzadkich. Aż trudno uwierzyć, że do tej pory sklasyfikowano ich ponad 6 tysięcy, a cierpi na nie około 2,5 mln Polaków! Są to schorzenia najczęściej uwarunkowane genetycznie, o przewlekłym i ciężkim przebiegu. Zgodnie z obowiązującą definicją chorobę uznajemy za rzadką jeśli dotyka ona nie więcej niż 5 na 10000 osób.

Nie chodzi nam bynajmniej o współczucie. Chcemy głośno opowiadać naszą historię, chcemy, żeby ludzie mieli świadomość, z jakimi ludźmi na co dzień się spotykają. Chcemy, żeby za kilka lat Pani w szkole naszego syna przy pierwszym poznaniu powiedziała: Czytałam o tym, tak, znam tę chorobę! Chcemy, żeby ludzie nie bali się pytać, nie bali się chcieć dowiedzieć o co chodzi. Jesteśmy jedną z wielu rodzin, jedną z tych historii, które naprawdę istnieją. Gdyby nasz syn był zdrowy pewnie nie dowiedzielibyśmy się o chorobach rzadkich i właśnie to zmotywowało nas, aby zacząć się dzielić naszym życiem z innymi. Niebawem rozpoczniemy czwarty sezon wspólnych zmagań, nasza drużyna się zgrywa i jest coraz silniejsza, lecz początki były trudne i dalej jest trudno.

Będzie to trochę pamiętnik, trochę książka kucharska, trochę poradnik, a trochę opowieść o życiu i miłości dwojga młodych ludzi, którzy dostali trudniejszą pozycję startową. Ciąża, poród, informacja o chorobie, smutki i radości dnia codziennego. Zapraszamy na nasz emocjonalny rollercoaster. Tylko, że to nie jest wesołe miasteczko, to Deficyt LCHAD: nasz wróg i przyjaciel, nasze życie. Prawdziwe życie.

MamaMania i TataKrzyś.