Kryzys

Zakładaliśmy tego bloga pełni entuzjazmu, jaraliśmy się każdym krokiem w jego przygotowaniach, mieliśmy mnóstwo pomysłów na różnorodne treści, w codziennych rozmowach wychodziły kolejne tematy, które chcieliśmy poruszać, wszystko to trzeba było sobie gdzieś zapisać na boku, żeby nie uciekło. Jedyne co nas ograniczało to czas, tyle do przekazania, tylko kiedy to zrobić. Tak jak już gdzieś pisaliśmy, cele były różnorodne: począwszy od tych górnolotnych, czyli szerzenia wiedzy, wsparcia dla innych w podobnej sytuacji, a skończywszy na tych bardziej prymitywnych jak chęć sprawdzenia się, udowodnienia sobie czegoś, zrobienie czegoś swojego.

Czytaj dalej Kryzys

Święta, święta i po świętach

Do tej pory nasze wpisy były starannie przygotowywane, staraliśmy się je dopieszczać, czytać kilka razy, poprawiać, czytać, poprawiać, dobrać zdjęcia. Często trzeba troszkę pogrzebać w pamięci, zweryfikować parę rzeczy, zajrzeć do źródł. Opublikowanie jednego wpisu zajmuje kilka dni. Dziś jest inaczej, bo i okoliczności są wyjątkowe. Nie mam zamiaru silić się na barwne porównania, gry słowne, staranny dobór słów, unikanie powtórzeń, mam to gdzieś. Z góry przepraszam za wszelkie błędy, ale dziś piszę bez skreśleń. Takim sytuacjom jak ta chcemy poświęcać jak najmniej miejsca, ale niestety Staś trafił do szpitala i to w święta. 🙁

Czytaj dalej Święta, święta i po świętach

Drogi Dzienniczku…

Mówi się, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Dla nas to porzekadło ma dodatkowy wymiar: jeśli Staś ładnie zje śniadanie oznacza to, że po pierwsze będzie „zabezpieczony energetycznie” i będzie mógł się spokojnie bawić, a po drugie determinuje czy nasz dzień ma szansę być udany. Nie raz zdarzało się, że z wyprzedzeniem planowaliśmy sobie weekend, bardzo na niego czekaliśmy, nerwowo przebieraliśmy nogami, a wystarczyło, że sobotnie śniadanie nie ułożyło się zgodnie z planem żeby powiedzieć: „Pierdolę ten weekend!”.

Czytaj dalej Drogi Dzienniczku…

Dobrze, że trafiło na nas

Rodzicielstwo jest „reklamowane” jako coś super, najwspanialsza rzecz na świecie. Roześmiane maluchy i ich mamy w świetnej atmosferze zmieniają suchą pieluchę na jeszcze bardziej suchą, a kupa nie istnieje. Ogólnie sielanka. Może to i dobrze, nie ma co ludzi zniechęcać. Swoją drogą gdzie w tych reklamach są ojcowie? Strasznie marginalizują rolę ojców.

Nie znam statystyk (klasyczne nie wiem, ale się wypowiem), ale mam wrażenie, że większość rodziców nie jest przygotowana na pierwsze dziecko niezależnie od wieku, wykształcenia, poziomu wrażliwości, etc. Natura postanowiła sobie z nas zakpić i jako raczkujący rodzice w pakiecie startowym dostajesz nieprzespane noce, pieluchy (nie wyobrażam sobie ery przedpampersowej, prania i gotowania tego wszystkiego), kolki, gorączki i pozostałe plagi egipskie. Na pierwszy uśmiech dziecka musisz sobie solidnie zapracować.

Czytaj dalej Dobrze, że trafiło na nas