OSPA bez party.

Staś postanowił zrobić nam psikusa. Teraz się uśmiecham, bo już o tym pisaliśmy kilka razy, że trzeba być zawsze przygotowanym, żeby w ostatniej chwili zmienić plany. Plany konkretne, bo urodzinowe, ale czy ktoś mi zabroni świętować w każdy inny dzień? Pff! Nie wiem jeszcze, jak wygląda ospa u Lchadka, dopiero się zaczęła, ale na dniach już będę ekspertem. Zaskoczyła nas, bo sezon grypowy w pełni, trzy dni temu byliśmy na komisji w sprawie orzeczenia o niepełnosprawności i dlatego przez ostatni tydzień Staś był mocno pod kloszem, żeby się nie przeziębić. Pojechaliśmy do dziadków na weekend (tam była komisja), bawił się tam świetnie, nikt nawet podejrzany o katar nie zbliżał się do niego. Przeziębienie to było najgorsze, co mogliśmy złapać. 😀 W poniedziałek (dzień komisji) zobaczyłam u niego dziwnego pryszczyka na szyi. Stwierdziłam, że to od tarzania się na podłodze, od sierści, od spocenia się podczas szalonych zabaw. Mi pryszcze wychodzą czasem z powietrza, od razu jak zjem coś niezdrowego, gnojki już chyba czują jak przechodzę obok fast food’ów i się gromadzą, żeby przyatakować… W poniedziałek jeden pryszcz/wyprysk/coś na szyi. Taki bilans.

Od niego się zaczęło.

Czytaj dalej OSPA bez party.