5 potraw Lchadka Niejadka

To miał być jeden z wpisów na początku bloga, ale chyba nie miałam pomysłu, jak te kilka rzeczy opisać. Może się wstydziłam, może bałam się oceny, w każdym razie w końcu się zmobilizowałam, w innej formie niż pierwotnie, ale tak na pewno będzie łatwiej. Mam nadzieję, szczerze wierzę, że za kilka lat czytając ten wpis uśmieję się, czym żywił się mój syn. A tymczasem zaprezentuję Wam 5 potraw, które Staś je, bez znaczenia czy jest to obiad, kolacja, czy przekąska.

  1. Kaszka! Bezmleczna, ryżowa najczęściej, rzadziej manna, czasem jakieś cudo znalezione w sklepie. Wybieram te poniżej 1,5 g tłuszczu, robię na mleku 0% z dodatkiem oleju MCT i owoców, rzadziej warzyw… I niestety nie są to takie owoce sezonowe jakby się chciało. Najczęściej musy w tubkach, swojskie przetwory albo dżem w trakcie choroby (kaszka z dżemem i glukozą to był słodkościowy koszmar). Kaszka to jest must have, przy chorobie Staś pije mniej mleka, wtedy kaszka z Fantomaltem nas ratuje, już mi się zdarzyło robić w środku nocy. 🙂 To jest podstawowa potrawa, takie coś, że jak nic nie chce jeść, to robimy kaszkę. Jak jedziemy autem i zwymiotował, po powrocie robimy kaszkę. Jeśli ganiał jak szalony na podwórku i trzeba szybko coś mu wcisnąć to co robimy? Kaszkę! Nazywam Stasia Kaszojadem i chociaż te posiłki są dla nas najtrudniejsze pod względem karmienia, bo buzia nie chce się otwierać, to mają zdecydowanie najwięcej wartości odżywczych.
  2. Makaron. Suchy, ewentualnie posolony. Najlepszy jest spaghetti, wtedy jak Staś już z mniejszym zapałem je, to nawijamy na paluszek i wlatuje do buzi. Od czasu do czasu makaron w kształcie autek, Minonków, jak mu się w sklepie spodoba kolorowy ze szpinakiem albo sokiem z buraków to pełna zapału też kupię i ugotuję. Jednak przy każdym innym makaronie jest bardzo ostrożny w jedzeniu. Najczęściej je zwykły, bezjajeczny, najtańszy makaron spaghetti.
  3. Bułka pszenna/weka/chleb. Najzwyklejsze, najjaśniejsze, białe pieczywo. To jest coś, o co długo walczyłam. Mając 2 lata jadł minimalne ilości. Teraz dochodzimy do połowy bułki na raz, o ile wyjedzenie samej miękkiej części możemy tak nazwać. 😉 Nie wolno posmarować margaryną mct, dżemem, niczym. Czasem można położyć szynkę obok na talerzu. Zdarzyło się już jeść mu kilka razy wagoniki z szyneczką jako „kanapki”, ale to nie jest jeszcze na tyle dużo i często, żeby zakwalifikować jako osobny posiłek. Wyjątkiem są tzw. „chrupałki”, które są bułką albo chlebem posmarowanym olejem lub margaryną mct, koniecznie posolone i na minutę włożone do Airfryera. Taki tost/grzanka. Przypomina mi się sytuacja, jak przyjechaliśmy kiedyś od dziadków i zjadł wtedy miękką część z dwóch kromek. Na raz, bez żadnego naszego zaangażowania. Popłakałam się.
  4. Naleśniki. I tu się powtórzę – cienkie, bez niczego, ewentualnie posolone. Dżemy, serki, owoce, musy nie przeszły do tej pory. Kilka razy udało się nam zawinąć szyneczkę (Piratki z fileta z kurczaka z Lidla), ale to nie weszło jeszcze w nawyk. Co ciekawe, kilka dni temu był przełomowy dzień i Staś zjadł wszystkie usmażone z jednego białka. To jest najmniejsza możliwa porcja, jaką robię i zawsze maksymalnie połowę z tego był w stanie zjeść. Lubię takie momenty. 🙂
  5. Paluszki. Najdziwniejsza „potrawa” w tym zestawieniu. Paluszki to jest Stasiowy ewenement. Nie wiem kiedy nauczył się je jeść, ale wcina je jak każde dziecko. Zwykłe paluszki solone (ściągamy nadmiar soli) firmy Lajkonik, te mają jeszcze najmniej tłuszczu, chociaż wcale nie mało. I zapytacie mnie jak to możliwe, przecież on jest na diecie niskotłuszczowej, nie może ich jeść! Lchadki nie żywią się tylko i wyłącznie produktami o zawartości 0% tłuszczu. Większość codziennych pokarmów ma ich większą lub mniejszą zawartość, a my po prostu wybieramy te, które mają mniej. A że Stasia menu jest tak bardzo ograniczone, to możemy sobie na nie pozwolić, zawsze zważone i w rozsądnych ilościach.

Te rzeczy zasługują na szczególną uwagę, ale oprócz tego są jeszcze przekąski i napoje. Przede wszystkim mleko Lipistart, nasza mieszanka od pierwszych dni życia. Osobiście go nienawidzę, wymiotować mi się chce jak wącham, ale to jest dla Stasia najważniejsze picie. Od ponad roku już ma mniejszą porcję niż jak był niemowlakiem, ale dalej jest w nim zakochany. Lipistart jest naszym nocnym posiłkiem, myślę, że w piramidzie żywienia Stasia jest w jednym rzędzie z kaszką.

Co jeszcze pije synek? Bardzo zdrowo, bo czystą wodę. Gazowaną/niegazowaną, bez żadnych dodatków, soczków, żadnego smakowego syfu. Przecierowe soki typu Kubuś mu nie smakują, czasem nawet spróbuje, ale skrzywi się i odstawi na bok. Żadne herbatki, żadne posłodzone wody, kompoty. Tylko woda. Biorę to za plus, o ile nie przychodzi trudny moment zagrożenia dekompensacją, a on nie ruszy wody z glukozą, Fantomalt też wyczuje. Także i tak źle i tak niedobrze.

Z przekąsek Staś zajada tzw: „pieczywo”, czyli chrupkie pieczywo kukurydziane, chrupki ryżowe/kukurydziane, cebulę od czasu do czasu (też nie rozumiem), szynkę z piersi z kurczaka, więcej na szybko nie umiem sobie przypomnieć, więc nie są na tyle lubiane przez Księcia. Jakby ktoś się chciał uruchomić odnośnie warzyw, mięsa, świeżych owoców to chętnie skorzystam z rad. 😀

To by było na tyle, mam nadzieję, że mamom „niejadków”, których dzieci po prostu nie lubią niektórych rzeczy zrobi się lepiej po tym wpisie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *