Burzliwa dyskusja – część 2

Zapraszamy na drugą część naszej rozmowy. Jeśli nie czytałeś(aś) części pierwszej zapraszamy tutaj.  Zaczynamy poważnym, trudnym tematem porównywania, a dla równowagi kończymy zupełnie niepoważnie.

O porównywaniu

T: Jakie masz oczekiwania na nadchodzący rok? Jak widzisz 4-latka?

M: Nie wiem co mam widzieć, miałam oczekiwania przez pierwsze 2 lata, i to duże oczekiwania, niewiadomo jakie, przez to było tylko gorzej. Miałam oczekiwania, że pójdzie do przedszkola, to też już sobie wybiłam z głowy. Na szczęście już nie jest taki aspołeczny, musimy być obok, ale coś tam się rusza (od tego momentu minął miesiąc i widać kolejne postępy, czy to z dziadkami, czy na placu zabaw), ale najbardziej chodzi o to jedzenie… Mam oczekiwania, a raczej marzenie, że będzie jakaś jedna potrawa, którą zje, która będzie takim pewniakiem, tak jak je makaron czy chleb, czy naleśnika, że będzie to pełnowymiarowy posiłek. To, co on teraz je to są tylko takie zapychajki węglowodanowe. Chodzi o to, żeby miał witaminy, żeby wszystko było zbilansowane, a my patrzymy tylko, żeby było dużo kalorii i mało tłuszczu. Ciężko jest mowić o oczekiwaniach, bo nawet nie wiem jak się zachowuje 4-latek. Przez pierwszy rok wydawało mi się, że to jeszcze ameba, drugi rok, to już takie ruszające się, biegające wszędzie, zwalające wszystko, wchodzące na meble, gdzie Stasio nie wchodził na meble, nie pisał po ścianach, w ogóle był bardzo grzeczny. Teraz byłam zdziwiona, że wchodzi na meble i że ściana popisana. Nie wiem, co będzie za rok. A z tym jedzeniem to nie wiem, im bardziej do czegoś dążę tym gorzej wychodzi, bo za bardzo tego chcę, muszę mieć inne podejście.

T: Pamiętasz ten dzień jak sam zjadł całą kaszkę?

M: Nom.

T: A pamiętasz dzień wcześniej? Bo ja pamiętam, to był jeden z chujowszych dni.

M: Ja już wyrzuciłam z głowy.

T: To była taka sobota, że miałem dość, po raz kolejny w myślach się pakowałem i chciałem jechać w pizdu. Miałem naprawdę już zerowe oczekiwania i co? Zjadł sam. Także spodziewaj się niespodziewanego.

M: Ja od urodzenia Stasia mam problem, nie potrafię sobie poradzić z tym, że porównuję go do zdrowych dzieci, że nie powinnam, nie wolno, w ogóle nie wolno porównywać dzieci to jest chore, tym bardziej do zdrowych, przecież mamy dziecko, które idzie innym torem. (przy każdym takim pomyśleniu pamiętaj, żeby pierdolnąć się w łeb!)

T:  A ja go zupełnie nie postrzegam przez pryzmat choroby, znaczy się, uważam, że w pewnych aspektach to nie ma nic do rzeczy. Na przykład w kontekście umysłowego rozwoju nie ma nic do rzeczy.

M: Ale ma znaczenie w rozwoju społecznym, a to ma wpływ też na jego rozwój.

T: Ale ogólnie choroba ma o wiele większy wpływ niż się spodziewałem. Jak sobie wspomnę jak się dowiedzieliśmy, to pomyślałem no ok, nic fajnego, ale ogólnie spoko, mogło być gorzej. Tzn., ciężko mi to tak sobie w 100% przywołać, ale bliżej mi było do takiej powierzchownej reakcji jaką ma wiele osób, że patrzy przez pryzmat jedzenia tylko i wyłącznie, że czegoś tam nie może, ale już nie patrzy, że to się wiąże z restrykcjami jeśli chodzi o zabawę, o jedzenie samo w sobie, co znowu wiąże się restrykcjami jeśli o chodzi  zabawę, bo sorry, ale zmiatasz do domu (przyp. bo inaczej kończy się tak). Tak jak dzisiaj: zdrowe dziecko miałoby sto okazji żeby wyjść na dwór, a my tak: pojechaliśmy na zakupy, później nie wyjdziemy, bo jest już jakiś czas po jedzeniu, napierdala słońce dodatkowo, co samo w sobie jest niezdrowe i pewnie jakby był zdrowy to i tak za dużo by na tym słońcu nie był, ale robi się popołudnie, nie wyjdziemy, bo teraz jest jedzenie, potem bezpośrednio po jedzeniu też nie wyjdziemy, a pózniej już się zaczyna chmurzyć i też nie wyjdziemy, a później…

M: A później już jest noc, musi już spać, żeby się nie rozbudzał, bo straci za dużo energii. A wiesz jak wczoraj mi było przykro, Ewa napisała, że jest jakieś kino na Suwalskiej, blisko, koło nas, super atrakcje, idealne dla dzieci. I co? 18 najgorsza godzina możliwa w ogóle, nawet jej odpisałam, że jak Staś pójdzie spać (w ciągu dnia) to jest szansa. Jeszcze ona napisała, że jak coś to jest do 21. To dla mnie jest w ogóle nierealne, chociaż wiem, że Iwo biega do 21. Przed kolacją czy po kolacji wychodzi jeszcze na podwórko żeby się bawić, jeździć na rowerze czy coś tam robić, bo to jest priorytet. Oni mają całkiem inny priorytet rozwoju, wychowywania dziecka, żeby dziecko wychodziło, wybiegało się, z ludźmi przebywało, uczyło się nowych rzeczy, a u nas jedyne czego my pilnujemy, a na resztę nam nie wystarcza energii i czasu to jest to jedzenie. I dlatego moim zadniem, Staś ma/będzie mieć problemy, no może nie niekoniecznie problemy, ale będzie mieć trudniej. Ze wszystkim, już mam ból dupy, że on nie umie tego, tamtego.

T: A wiesz, przez co może mieć większy problem? Przez ten Twój ból dupy właśnie. Nie przez to, że będzie miał zaległości w tym czy w tamtym, bo to jest moim zdaniem kwestia chwili, załapania czegoś. Czy ktoś to załapie w wieku 3 lat czy 5 jaka to różnica? To nie są trudne rzeczy, ale jeżeli Ty będziesz miała ból dupy i jeszcze będziesz dawała mu to odczuć, że…

M: ….to jest najgorsze

T: …to jest najgorsze. To nie jest jego wina, to nie jest jego problem, to jest nasz problem. Po pierwsze nie dawać mu odczuć, że jest jakiś problem, a po drugie jak sam będzie miał z tym problem wytłumaczyć mu z czego to wynika, że nadrobi. Na pewno nie może czuć się gorszy.

M: No właśnie chodzi o to żeby on się tak nie czuł, ale może się tak czuć, tak jak mówisz, tylko i wyłącznie jeśli damy mu to odczuć. Bo koledzy mogą się śmiać, zawsze może tak być, ale popatrz sobie na… chciałam teraz przytoczyć jakąś wybitną jednostkę, która była w szkole poniżana, ale nie znam (śmiech), to znaczy wiem, że są, czyta się o takich ludziach, ale nie umiem sobie przypomnieć. No, ale chodzi o to żeby miał wsparcie.

T: Sam byłem cykorem, do przedszkola nie chodziłem, mieszkałem w domu jednorodzinnym, nie miałem kolegów z podwórka, osiedla, tylko mamusia. Poszedłem do zerówki i przez pół roku tylko wyłem jak mnie zostawiała, bo się nie umiałem odnaleźć. I co kurwa?! Miałem 6 lat, 6! On ma 3, czego ja w ogóle oczekuję?!

M: Patrz, a ja znowu w drugą stronę…

T: Ale widzisz…

M: …nie dasz mi powiedzieć.

T: A właśnie, że dam Ci powiedzieć, właśnie się zatrzymałem.

M: Dobrze, bardzo mi miło. Mówisz, że ty byłeś taki, miałeś 6 lat i dalej za mamusią płakałeś. Ja poszłam do przedszkola najwcześniej jak się da, żłobków u nas nie było, pewnie też bym poszła. Do domu przyprowadzała mnie pani z przedszkola, bo rodzice pracowali i ja w wieku 4-5 lat byłam już całkowicie samodzielna i społecznie do przodu. Cały czas się śmieję, że mnie ulica wychowała, ze wszystkimi byłam taka ziomalka i w ogóle. Takie dziecko dla obcego idealne.

T: Takie idealne do porwania.

M: Tak takie do porwania, pogadania. Przecież ja mamie fajki kupowałam jak miałam 8 lat, jak miałam 8 lat to już w sklepie za ladą stałam. Tego chyba nie będziesz pisał, bo zamkną mnie albo mamę.

T: A teraz to już…

M: Już można.

T:Przedawniło się. 20 lat temu to było!

M: No właśnie, jestem już dorosła i mam własne życie i się boję zadzwonić do lekarza umówić, cały czas wychodzą jakieś takie durne problemy. Nie ma złotego środka, nie masz przepisu jak dziecko wychować. Jak to zrobić żeby było dobrze, żeby każde dziecko było szczęśliwe, nie miało żadnych problemów ze sobą, z ludźmi. To się po prostu nie da, nie wiem, czy to każdy ma jakieś defekty..

T: …no każdy ma, ale jedne są bardziej oczywiste, inne mniej. To, że ktoś jest kurwa hop do przodu w wieku 3 lat to nie znaczy, że będzie taki jak będzie miał 20 lat.

M: No właśnie o to mi chodzi. To co mówiłeś wcześniej, że to nie ma znaczenia czy on się czegoś nauczy wieku 3 czy 6 lat, dobrze, żeby to umiał w wieku 20 lat.

T: Co z tego, że jak w szkole uczyliśmy się dodawać w słupku, to ja do taty, a jak się dzieli, a jak to, a jak tamto. I durny jestem tak jak byłem.

M: (Śmiech)

T: W wieku 7,8 do 10 lat byłem z tą matmą kilka lat do przodu, a potem bardzo szybko się zrównałem, a na koniec byłem nawet do tyłu.

O Ekstraklasie

M: Co z tego, że ja miałam ze wszystkiego prawie 5, z matmy 5, a teraz o cokolwiek mnie zapytaj przy twoim Tacie matematyku, od razu jestem czerwona i „nic nie powiem, nic nie powiem”.

T: Nie, ty masz tak ze wszystkim. Zapytana z zaskoczenia od razu się chowasz. Dawaj, bez zastanowienia, kto jest mistrzem Polski?

M: Piast Gliwice! Nawet zastanowić się nie musiałam!

T: A byłabyś w stanie…

M: Oj nie wiem, już zaczynam się stresować i myśleć.

T:  … 3 zawodników Piasta wymienić?

M: yyyy …. Valencia

T: Wooo, dobrze, tego akurat się nie spodziewałem.

(cisza)

T: Bramkarz?

M: A to jest ten co, ja go mylę z tym z Legii?

T: Co!?

M: No czy to jest ten, co ja mylę jego nazwisko z gościem z Legii?

T: A ja wiem z kim Ty kogo mylisz?

M: No właśnie… Loska!

T: Nie, Loska jest z Górnika.

M: A Wieteska?

T: Wieteska jest z Legii, a był w Górniku, a poza tym to nie jest bramkarz.

M: No widzisz.

T: A bramkarzy jest dwóch: Frantiszek Plach …

M: Nie powiedziałabym nigdy.

T: … i Jakub Szmatuła.

M: ..też nie.

T: O! Ale łysy na obronie, powinnaś kojarzyć.

M: Kurzawa.

T: Dobra, skończmy…

M: Czekaj! Łysy, łysy, łysy… yyy… Czerwiński!

T: Tak!

M: No, ale przecież łysy to wiadomo, że jak nie Pazdan, to nieważne kto.

T: Ważne, bo Czerwiński jest nawet bardziej łysy niż Pazdan.

M: A Kurzawa gdzie gra?

T: Kurzawa już nie gra w Polsce.

M: Od ilu lat?

T: Od zeszłego roku.

M: To niedawno całkowicie. A jak się nazywa ten, co wygląda jak aktor, ten taki kręconymi włosami, on już nie gra w Piaście, ale w tamtym sezonie grał. I był dobry.

T: Vassiljev.

M: Vassiljev! To jego jeszcze chciałam wymienić. Czyli znam trzech!

T: Teraz zacząłem się zastanawiać czy potrafię wymienić całą pierwszą jedenastkę…

Tu stawiamy średnik. #TataKrzyś próbował wymienić tych 11 zawodników Piasta, ale nikogo to nie interesuje. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *