Wpadłam na pomysł, żeby zrobić listę rzeczy potrzebnych na weekendowy wyjazd do dziadków. Tym razem ograniczę się do ich minimalnej ilości, bo jedziemy pociągiem. Jeżeli jeszcze nie próbowaliście ze swoimi dziećmi tego środka transportu, to musicie jak najszybciej – świetna zabawa, skupienie na widoku za oknem, nowi ludzie, tunele, przekąski, nawet sikanie w toalecie to atrakcja dla trzylatka.
Przygotowania do wyjazdu zaczęły się kilka dni temu. Mój tata jechał autem z Wrocławia do domu, więc jako pasażerów dostał butelkę oleju MCT i puszkę Lipistartu. Zadzwoniłam do mamy, żeby zamówiła w sklepie zgrzewkę mleka 0%, bo tak z marszu w M-lesiu nie da się go dostać. Pewnie jakbyśmy tam mieszkali albo przyjeżdżali częściej, to dogadalibyśmy się w którymś sklepie i byłoby cały czas dostępne tak, jak i kilka innych produktów. Ale teraz to jest radość, że można sobie zamówić i będzie akurat jutro jak przyjedziemy.
- Olej MCT
- Lipistart
- Mleko 0%
- Ubrania dla Stasia i dla mnie też się zawsze magicznie u dziadków znajdą
Co do plecaka:
- Miseczka i łyżeczka…Kaszka musi być jedzona określoną plastikową łyżeczką, inaczej nawet nie zaczynamy, a miseczki, których najczęściej używamy są po prostu wygodne do trzymania,
- Butelka z gotowym mlekiem,
- Waga kuchenna – u dziadków też jest, tak samo jak w domu mam zapasową bardziej nowoczesną, ale tej ufam najbardziej,
- Fantomalt przesypany do woreczka (glukozę kupię na miejscu),
- Witaminki (witamina C i żelazo, które po ostatnich wynikach musimy suplementować),
- Tzw. płyny do mycia i okołomycia, czyli stasiowy żel do kąpania i krem, pasta i szczoteczka do zębów,
- Termometr i odsmarkacz (aspirator elektryczny Haxe-polecam na pojedyncze gluty, przy katarze nie ma nic lepszego od Katarka do odkurzacza),
- Leki przeciwgorączkowe,
- Kaszki i owocki, chociaż jedna paczka kaszki i dwa owocowe musy, które Staś lubi, reszta na miejscu,
- Makaron bezjajeczny spaghetti z Lidla, bo ten akurat Książę lubi i na pewno zje,
- Piratki – szynka z Lidla, na dzień dzisiejszy jedyne mięso, które Staś zje sam ze smakiem,
- Ubranie na zmianę w razie obsikania/obrzygania w pociągu,
- Półsandały, które są kapciami,
- Przekąski pociągowe (chrupki kukurydziane, pieczywo chrupkie, paluszki, bułka, woda, lizak),
- Bajeczki do poduszki – bez tej książeczki może być dramat wieczorem przed spaniem, wolę nie ryzykować,
- Mokre chusteczki i jedna pieluszka na noc,
- Zabawki – dwa autka i może jakiś smerf, zawsze w ostatniej chwili przed wyjściem łapiemy i wrzucamy do plecaka.
Chyba tyle. Gdy jedziemy samochodem to biorę ubrania dla nas wszystkich i przeważnie za dużo, więc ten problem rozwiązał się sam. I zabawek zawsze więcej, bo gitara, kask, rowerek, może jeszcze Pucio, itd… Jestem z tych mam, które wożą za dużo, ale jest im WSZYSTKO potrzebne, żeby czuć się bezpiecznie w innym miejscu niż we własnym domu. W torebce mam zawsze książeczkę zdrowia z orzeczeniem o niepełnosprawności i ostatnim wypisem ze szpitala, oby tym razem nie były potrzebne. Obowiązkowo przed wycieczką Staś dostanie też dodatkowe kalorie, szczególnie teraz, gdy po dwóch tygodniach od wyjścia ze szpitala wrócił do aktywności fizycznej, czyli do grania w piłkę i biegania na dworze, wyjścia do sklepu bez spacerówki.