Ostatnio jechaliśmy autobusem do centrum i wpadłam na pomysł opisania jak wygląda zwyczajne wyjście z domu u Lchadka, bo różni się ono od wyjścia zdrowego dziecka. Nie jest tak, że rano wstajemy i nagle wpadam na pomysł… ooo, pojedźmy na rynek, poszukamy krasnoludków! I szybko śniadanie w biegu, lecimy na autobus, resztę się ogarnie po drodze. Nie, nie, nie. Najpierw trzeba wszystko zaplanować i przygotować posiłki. Np. niedawna „wycieczka”- mieliśmy do załatwienia ważne sprawy w banku, założyłam, że nie będzie nas 4 godziny. W domu Staś zjadł pierwsze i drugie śniadanie, do każdego dodałam Fantomalt. Na wycieczkę zapakowałam odważone 30g paluszków, 50g bułki wrocławskiej i jedną bułkę pszenną (65g). Do tego woda. Brzmi biednie, ale nic innego Staś nie chce, a kalorie musiałam mieć ze sobą. Brałam też pod uwagę, że może zwymiotować, zarówno w autobusie/tramwaju jak i w samym biurze, ze stresu, ze strachu, ze wszystkiego. Na wszelki wypadek wzięłam jeszcze ciuchy na przebranie, mokre chusteczki, teczkę z orzeczeniem. Zapakowałam się w małą torbę podróżną. Mogłam wziąć wózek, ale zrezygnowałam, chodzenia nie miało być aż tak dużo. Wycieczka udana! Wróciliśmy godzinę szybciej, ale i tak po drodze udało mi się wcisnąć mu pół bułki i połowę paluszków. Po powrocie zrobiłam obiad dla siebie i makaron dla Stasia, dzięki dodanym do śniadania dodatkowym kcal byłam zrelaksowana, bo bilans się zgadzał.
Sto lat!
Wszystkiego najlepszego synku! Trzy lata temu nie miałam pojęcia o wychowywaniu dziecka, o tym jak potrafi zmienić się człowiek, jak bardzo podporządkować swoje życie pod taką małą istotę. Nie miałam pojęcia, że możesz być chory, że możesz mieć jakiekolwiek niepełnosprawności, o chorobach genetycznych nie wspominając.
Czytaj dalej Sto lat!Wpis z szuflady: Pierwsza dekompensacja.
Poniższy wpis stworzyłam rok temu w szpitalu przy łóżku Stasia. Już wtedy mieliśmy pomysł założenia bloga, ale z realizacją czekaliśmy prawie rok. Czuję się jakbym publikowała coś z pamiętnika z dawnych lat, a to było tak niedawno. Enjoy.
Czytaj dalej Wpis z szuflady: Pierwsza dekompensacja.Pakujemy się
Wpadłam na pomysł, żeby zrobić listę rzeczy potrzebnych na weekendowy wyjazd do dziadków. Tym razem ograniczę się do ich minimalnej ilości, bo jedziemy pociągiem. Jeżeli jeszcze nie próbowaliście ze swoimi dziećmi tego środka transportu, to musicie jak najszybciej – świetna zabawa, skupienie na widoku za oknem, nowi ludzie, tunele, przekąski, nawet sikanie w toalecie to atrakcja dla trzylatka.
Czytaj dalej Pakujemy się