Dziś krótko.
Za nami pierwszy miesiąc. Okazało się, że blogowanie zajmuje trochę czasu i ciężko wepchnąć je w codzienny harmonogram.
Oto nasz skromny dorobek:
Czytaj dalej Mini świętoDziś krótko.
Za nami pierwszy miesiąc. Okazało się, że blogowanie zajmuje trochę czasu i ciężko wepchnąć je w codzienny harmonogram.
Oto nasz skromny dorobek:
Czytaj dalej Mini świętoMówi się, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Dla nas to porzekadło ma dodatkowy wymiar: jeśli Staś ładnie zje śniadanie oznacza to, że po pierwsze będzie „zabezpieczony energetycznie” i będzie mógł się spokojnie bawić, a po drugie determinuje czy nasz dzień ma szansę być udany. Nie raz zdarzało się, że z wyprzedzeniem planowaliśmy sobie weekend, bardzo na niego czekaliśmy, nerwowo przebieraliśmy nogami, a wystarczyło, że sobotnie śniadanie nie ułożyło się zgodnie z planem żeby powiedzieć: „Pierdolę ten weekend!”.
Czytaj dalej Drogi Dzienniczku…Piszę pod wpływem emocji. Baba się wkurzyła i zamiast wyżyć się na mężu postanowiła napisać. Będzie bulwers na świat, marudzenie, ostrzegam.
Czytaj dalej UWAGA! Wkurzona matka!Rodzicielstwo jest „reklamowane” jako coś super, najwspanialsza rzecz na świecie. Roześmiane maluchy i ich mamy w świetnej atmosferze zmieniają suchą pieluchę na jeszcze bardziej suchą, a kupa nie istnieje. Ogólnie sielanka. Może to i dobrze, nie ma co ludzi zniechęcać. Swoją drogą gdzie w tych reklamach są ojcowie? Strasznie marginalizują rolę ojców.
Nie znam statystyk (klasyczne nie wiem, ale się wypowiem), ale mam wrażenie, że większość rodziców nie jest przygotowana na pierwsze dziecko niezależnie od wieku, wykształcenia, poziomu wrażliwości, etc. Natura postanowiła sobie z nas zakpić i jako raczkujący rodzice w pakiecie startowym dostajesz nieprzespane noce, pieluchy (nie wyobrażam sobie ery przedpampersowej, prania i gotowania tego wszystkiego), kolki, gorączki i pozostałe plagi egipskie. Na pierwszy uśmiech dziecka musisz sobie solidnie zapracować.
Czytaj dalej Dobrze, że trafiło na nas